Choroby związane ze złym odżywianiem.
Ortoreksja to zaburzenie natury psychicznej, które całkiem niedawno zostało opisane i wciągnięte do słownika psychopatologii zaburzeń odżywiania, szerzy się niczym dżuma wśród pacjentów onkologicznych. Ortoreksja oznacza dosłownie obsesję na punkcie zdrowego odżywiania. Zaburzenie to rozwija powoli i podstępnie, nie wiadomo kiedy zaczyna „grać pierwsze skrzypce” w życiu pacjenta.
Czy to coś podobnego do anoreksji?
Cechą wspólną między tymi chorobami jest obsesja na punkcie jedzenia. Niemniej jednak celem ortorektyka nie jest bycie przesadnie szczupłym, liczy się nie ILOŚĆ KALORII, ale ich JAKOŚĆ. Każda kaloria, która trafia do organizmu musi być absolutnie ZDROWA.
Kogo dotyczy?
Schorzenie to dotyka zazwyczaj osoby z nadmiernie perfekcyjną osobowością, bardzo krytyczne wobec siebie samych. U ludzi młodych może być też wyrazem buntu, budowania własnej autonomii, próbą wyróżnienia się wśród innych. U ludzi dorosłych często „wyzwalaczem” jest choroba przewlekła: choroba onkologiczna, cukrzyca, alergie pokarmowe, niewydolności narządowe – wszystko co w powiązaniu z chorobą wymusza prozdrowotną zmianę sposobu żywienia.
Jak to wygląda?
Zaczyna się niewinnie. Po prostu: „chcę się zdrowo odżywiać”, albo „szczegółowo przestrzegam zaleceń diety bo mam cukrzycę, niewydolne nerki, alergię…. chorobę nowotworową…”. I do tego momentu wszystko jest w porządku. Wszystkie możliwe media trąbią na temat zdrowego odżywiania, każdy kto myśli o starości wolnej od przykrych dolegliwości i tysiąca chorób powinien interesować się właściwym odżywianiem. Ale u ortorektyka sprawy wymykają się spod kontroli, można powiedzieć, że jedzenie przejmuje kontrolę nad życiem pacjenta. Osoby takie obsesyjnie myślą o tym co jedzą, skąd pochodzą produkty (muszą być ekologiczne, czyste). Cały dzień myśli ortorektyka krążą wokół jedzenia – co zjem i na jaki posiłek, czy to zdrowe, gdzie to kupię itd….Myślą o planowaniu posiłków, logistyce (często bardzo skomplikowanej) np. sprowadzenie produktów z daleka itp. Układają jadłospisy, które wydają im się zdrowe co często związane jest z eliminacją całych grup pokarmów: „cukier żywi raka, mięso czerwone żywi raka, mleko żywi raka”… Są skłonni w imię zdrowia stosować monodiety lub diety bardzo restrykcyjne (dieta z kaszy jaglanej, dieta owsiana, dieta z koziego mleka). Niezwykle wielką wagę przywiązują do elementów oczyszczania w diecie – diety oparte o głodówki, picie ziół czy soków, zazwyczaj regularnie powtarzane. Ortorektyk bardzo dotkliwie odczuwa wszelkie odstępstwa od diety, którą sobie narzucił – ma głębokie poczucie winy, porażki, odczuwa potrzebę ukarania się za brak konsekwencji w działaniu, co zazwyczaj oznacza odebranie sobie kolejnego składnika pożywienia. Ortorektyk nie słucha argumentów: „kto nie jest ze mną jest przeciwko mnie”. Wszelkie uwagi ze strony rodziny traktuje jako osobistą napaść, próbę ingerencji w swoje życie, złą wolę. „To jest moja choroba, ja wiem lepiej co mi służy, a co nie”. Ortorektyk zazwyczaj czuje pogardę dla ludzi nie stosujących się do zasad, ocenia ludzi przez pryzmat tego jak się odżywiają. Wreszcie pojawia się myślenie magiczne, odrealnienie, przypisywanie żywności niezwykłych właściwości – „oczyszcza, leczy z raka lub innej choroby” itp.
Ortoreksja to pozorny dowód kontroli nad własnym życiem i/lub chorobą. W przypadku choroby nowotworowej na niewiele mamy wpływ: bo choroba jest, a nikt jej nie zapraszał, bo o leczeniu decyduje lekarz, a pacjent ma jedynie wybór czy w ogóle się leczyć, ale już nie na to jak będzie leczony. Siłą rzeczy jedyne na co pacjent może mieć wpływ to dieta właśnie. Im większy lęk o życie tym większa kontrola.
Konsekwencje ortoreksji
Wbrew pozorom mogą być bardzo poważne. To nie jest „nieszkodliwe szaleństwo”. Jeżeli pacjent w trakcie leczenia onkologicznego na własną rękę eliminuje z diety mleko i jego przetwory, mięso i jego przetwory, ziemniaki i pieczywo – „bo to przecież cukier” to co pozostaje w tej diecie? Naturalnie zaraz pojawiają się zdrowsze zamienniki (hektolitry soków, niektóre kasze, olej lniany, zioła no i oczywiście garście suplementów). Dla zaniepokojonych: oczywiście wymienione produkty są zdrowe, ale nie w ilości spożywanej prze ortorektyka. Efektem jest dramatyczny spadek podaży białka i zazwyczaj głębokie niedobory w mikroskładnikach. Bardzo zaburzona jest też proporcja przyjmowanych kalorii – na skutek eliminacji całej grupy pokarmów nagle może się okazać, że np. 60% kalorii pochodzi w diecie z tłuszczu. Tak gwałtowne eksperymenty żywieniowe „w imię zdrowia” zazwyczaj pogłębiają istniejące już niedobory, upośledzają czynność narządów wewnętrznych, w tym również szpiku kostnego, który produkuje składowe krwi, osłabiają działanie układu odpornościowego, często też prowokują lub nasilają dolegliwości ze strony układu pokarmowego. O ile w przypadku chorych onkologicznych możemy mówić o czymś w rodzaju „ostrej ortoreksji” – tzn. im większy szok i lęk przed śmiercią związany z chorobą tym dogłębniejsze i bardziej restrykcyjne „przemeblowanie” jadłospisu, o tyle np. u diabetyków zachowania ortorektyczne trwają często kilka- kilkanaście lat. Prowadzi to do dramatycznego zubożenia organizmu w składniki odżywcze, szybkiego rozwoju osteoporozy, próchnicy zębów, problemów skórnych, uszkodzenia wątroby i układu nerwowego, zaburzeń rytmu serca, depresji i wielu innych. Nie można też zapomnieć o psychologicznych skutkach ortoreksji. Chory jest coraz bardziej wyizolowany, czuje się niezrozumiany przez otoczenie. Nierzadko zdarza się, że zaaferowany swoim planem żywieniowym pacjent gubi po drodze pracę, albo życiowego partnera. Życie z ortorektykiem nie jest proste. Żona ortorektyka, która ma to nieszczęście mu gotować zawsze wszystko robi źle i to przez nią pacjent ma złe wyniki – „wysoki cukier lub cholesterol”.
Co z tym zrobić?
Niezależnie od typu osobowości chorego jak i okoliczności, które wyzwoliły powstanie ortoreksji osoba taka wymaga pomocy! Działanie musi być zespołowe: psycholog i interwencja żywieniowa (lekarz zajmujący się żywieniem, doświadczony w zaburzeniach odżywiania dietetyk). Czasem niezbędna jest też konsultacja psychiatry. Powrót na właściwe tory żywieniowe trwa długo.
Tak to już jest, że ortoreksja to zmora dzisiejszych czasów, gdzie jedzenia jest nie do przejedzenia, wszyscy zachęcają do zdrowego żywienia jednocześnie nie mówiąc jak to zrobić. Jesteśmy bombardowani informacjami o toksynach dodawanych do pożywienia: GMO, wszelkie E, herbicydy, hormony, antybiotyki, co tylko podsyca potrzebę zrobienia porządku ze swoim jadłospisem. Na dodatek rzetelna wiedza na temat zagrożeń w żywieniu jest rzadka…, zdecydowanie częściej to dziennikarska sensacja, wycinek tematu obrobiony tak, aby wywołał zainteresowanie. Warto interesować się zdrowym odżywianiem, niemniej jednak pamiętajmy, że nauka o żywieniu to ogrom wiedzy i nie da się jej zgłębić na podstawie informacji z internetu, albo wizyt u uzdrowicieli. Potrzebujesz porady? Idź do specjalisty! Nauka o żywieniu o kwestia wiedzy, a nie wiary.